Reduta Ottawska
Drugie ćwierćwiecze - 1973 - 1997
Z tekstu śp.
Henryka Słowikowskiego jasno wynika, że ottawskie Koło SPK
wkraczało w drugie ćwierćwiecze jako okrzepła już,
dynamiczna organizacja. Zdobyło
większą, pojemniejszą siedzibę, wyremontowało ją
i dostosowało do własnych potrzeb jak również całej
ottawskiej Polonii; wykrystalizowało programy działalności i
użyczało gościny organizacjom kulturowym i młodzieżowym
dla ich imprez.
Nie ulega kwestii, że
Parafia Św. Jacka Odrowąża do której wysiłku przy budowie
kościoła i sali parafialnej kombatanci walnie się przyczynili
tak ofiarami pieniężnymi jak i darmową robocizną i Dom
Polski SPK stały się głównymi filarami wokół których
oscyluje religijne, kulturalne i towarzyskie życie ottawskiej wspólnoty
polonijnej. Stwierdzenie to w niczym nie
pomniejsza zasług i dokonań bratnich i siostrzanych organizacji, jak
najstarszej z nich, Klubu Polsko-Kanadyjskiego, Stowarzyszenia Inżynierów
Polskich, czy Federacji Polek w Kanadzie i wielu innych; po prostu
podkreśla znaczenie własnych budynków i lokali, bez których
życie polonijne byłoby wątlejsze i uboższe. Spoistość zorganizowanej
ottawskiej Polonii polega na zazębianiu się jej wielu organizacji
poprzez podwójne i jakże często potrójne członkostwo ich
działaczy. Często nie
wiadomo, którą z nich reprezentują w miejscowym Okręgu Kongresu
Polonii Kanadyjskiej.
Przypomnijmy, że w
planach był również trzeci dom polonijny - zbierał nań
fundusze Klub Polsko-Kanadyjski.
Zrezygnował jednak z tego zamiaru przy ogólno-polonijnym zrywie
jakim była budowa parafii Św. Jacka i cały fundusz mozolnie
uzbierany przekazał na nową świątynię; zaiste, rzadki
to przykład organizacyjnego altruizmu!
Ofiarni, pracowici prezesi
W ciągu
drugiego ćwierćwiecza funkcję prezesa pełniło tylko 10
kolegów. Oto ich nazwiska w chronologicznej
kolejności:
- 1973-74 Wacław Kurowski
- 1975 Włodzimierz Czajkowski
- 1976 Włodzimierz Wołkowycki
- 1977 Wacław Kurowski
- 1978-79 Stefan Woźniak
- 1980 Nikodem Arciszewski
- 1981 Wacław Kurowski
- 1982-83 Jerzy A. Dobrowolski
- 1984-85 Zygmunt Gałko
- 1986-87 Andrzej Ruta
- 1988-93 Stanisław Toporowski
- 1994 Zbigniew Pierścianowski
- 1995-97 Stanisław Tarazewicz
0 ile w
pierwszym ćwierćwieczu zapisali się złotymi zgłoskami
tacy "żelaźni prezesi" jak Marian Ruta (rekordowe osiem lat prezesury,
które zakończył przedwczesny zgon), Władysław Otorowski
(sześć kadencji) i Bernard Sielski (pięć lat), to w drugim
ćwierćwieczu "żelaznym" prezesem okazał się kol.
Stanisław Toporowski, pełniąc nieprzerwanie tę funkcje
przez sześć lat, w czym dorównał kol. Otorowskiemu. Po nim prym dzierżą Wacław
Kurowski, mający za sobą cztery lata prezesury i prezes naszego
złotego jubileuszu, kol. Stanisław Tarazewicz, który jest w toku
trzeciej kadencji. Zarządy, którym
oni przewodzili, włożyły ogrom pracy w utrzymanie i
powiększenie majątku, którego wartość przekracza dziś
dwa miliony dolarów. Mozolnie wypracowywane
dochody umożliwiły kontynuację i poszerzenie programów
zainicjowanych od zarania Koła.
Pracy ideowej nie da się jednak wymierzyć dolarami. To też należy pamiętać,
że nawet najdrobniejsze imprezy przyczyniały się do realizowania
celów, dla których pozostaliśmy poza granicami Polski by w dalszym ciągu,
pokojowymi środkami, walczyć o Jej wolność. Dlatego włączyliśmy się
w światową organizację Stowarzyszenia Polskich Kombatantów, by z
byłymi towarzyszami broni, rozsianymi w demokratycznych Krajach Zachodu
nie pozwolić temu Zachodowi zapomnieć o jałtańskiej
zdradzie i krzywdzie. Z tą niepodległościową
orientacją łączy się nierozerwalnie orientacja wyznaniowa i
kulturowa. I pod tym względem
Koło SPK Nr 8, jako żywotna cząstka światowej kombatanckiej
wspólnoty spełniła swoje obowiązki na ottawskim terenie. Odbija się to w szkicu Henryka
Słowikowskiego z pierwszej połowy pięćdziesięciolecia,
lecz jeszcze widoczniej w innych publikacjach, a zwłaszcza w rocznicowych
wydawnictwach Parafii Św. Jacka "Sub Signo Sancti Hyacynthi" /1963/, "Domino
Deo Nostro" /1982/ oraz "Semper Fidelis" /1997/.
Dwa pierwsze były pracami zbiorowymi, trzecią "w pojedynkę"
opracował i wydał prof.
Paweł Wyczyński.
Czerpiemy z tych opracowań dla naszej jubileuszowej jednodniówki za
pełną zgodą ich autorów, zwłaszcza p. Zofii Ruebenbauer i
prof. Wyczyńskiego tym chętniej, że ich wypowiedzi o naszym Kole
i jego członkach są obiektywne, a nie samochwałą, jako
że oboje, choć Akowcy, nie należą formalnie do Koła,
ale są związani z ottawską żołnierską
wspólnotą.
Wydawnictwa
te świadczą o żywotnej symbiozie tych dwóch instytucji - parafii
i Koła SPK. Używając
wojskowej terminologii naszych pradziadów
/XVI - XIX wiek/,
jeśli kościół
Św. Jacka Odrowąża jest bastionem wiary i polskości, to Dom
SPK jest niewątpliwie redutą patriotyzmu i tradycji
żołnierskiej. Termin "Semper
Fidelis" - zawsze wierny - mógłby z równym powodzeniem być użyty
jako tytuł naszej broszury, niestety uprzedził nas kol.
Wrzos-Wyczyński. Któż z nas,
starych weteranów, nie pamięta z lat szkolnych mickiewiczowskiej "Reduty
Ordona"? Niech więc "Reduta"
będzie tytułem naszych rocznicowych wspomnień i
rozważań.
Żniwo wielkie choć robotników coraz mniej
Nawet
najlepszy prezes niewiele dokonałby, gdyby nie umiał
zachęcić członków i pokierować zręcznie pracami
delegując pewne odpowiedzialności.
Organizacja może błysnąć kilku kolorowymi
osobistościami i zniknąć, ale rośnie, bogaci się i
utrwala mrówczą, wytrwałą pracą członków: nie
elokwencją, ale pełnieniem często przez długie lata
prozaicznych funkcji w barze, szatni czy z piłą i młotkiem na
dachu by załatać dziurę. Takich członków Ósemka miała
sporo i ma po dziś dzień, to oni są duszą Koła, zazdrośnie pilnując
swego dorobku. Niestety jest ich coraz
mniej, szeregi nasze wykruszają się, większość weteranów,
nie tylko "wrześniowców" osiągnęła już czy osiąga
pułap osiemdziesięciu lat. A
co będzie z Kołem gdy nie będzie wśród nas takich Otorowskich,
Kurowskich, Kuryłowiczów, Szyszłów i Podleśnych? Jest jednak nadzieja...
Dla
nowych członków - choć starych kombatantów - osiedlających
się w Ottawie na stare lata, lista członków Koła, przy
bliższej analizie może ujawnić jeden ciekawy fenomen, częstotliwość
pewnych nazwisk. Trzeba jednak pewnego
czasu i uczestniczenia w życiu Koła by odkryć, że
powstały już czy powstają kombatanckie dynastie, obejmujące
nie tylko synów, ale i córki dumnie dziedziczące spuściznę
żołnierską swych ojców, a często i matek. W nich nasza nadzieja, w potomkach Rutów,
Ojczyków, Gałków, Fronców, Daszczyńskich. Są już czynni, wierzymy że poprowadzą nadal
to, co rozpoczęli ich ojcowie i dziadkowie, choć w odmiennych warunkach. Nie potrzebują już walczyć o
wolną Polskę, ale mogą jej pomóc jako Kanadyjczycy polskiego
pochodzenia gdyż Polska będzie potrzebowała przyjaciół.
Wierzymy, że dzięki nim Koło nadal będzie redutą polskości,
zdrowym bierwionem w polonijnym pomoście między Polską i
Kanadą.
Podsumowanie działalności
Byłoby
niemożliwością, nawet przy najlepszych chęciach,
zarejestrować wszystkie przejawy działalności w okresie ubiegłych
50-ciu lat i wszystkie osoby, które w nich brały udział. Ludzie, którzy tworzą historię
bardzo rzadko ją piszą. Poza
tym Koło, jak większość polonijnych organizacji nie
dbało o zaprowadzenie archiwum i nie ma wielu podkładek dla szerszego
odmalowania dziejów ubiegłych lat. To też ograniczamy się na
następnych stronach do nakreślenia większych
osiągnięć w ramach tradycyjnych programów. Zdaniem autora największym
osiągnięciem jest niewątpliwie akcja pomocy polskim
uchodźcom solidarnościowym szukającym w Kanadzie azylu w latach
1982 - 1995. W sumie, Koło
sponsorowało u władz kanadyjskich 820 osób, z tego dokładnie
przy pomocy ottawskich kombatantów przybyło do Kanady 599 osób. Jest to imponujące osiągniecie,
zważywszy skromne możliwości sponsorów, imponujące nawet,
gdy zważymy hojne subsydia rządu federalnego otrzymane dla tej humanitarnej
akcji. Bliższe szczegóły w
artykule kol. J.A. Dobrowolskiego, który był głównym motorem tego
przedsięwzięcia, jak również wielu innych.
Stanisław Zybała
|